niedziela, 23 marca 2014

Dźniana Sutra, cz.9 - Bodhidharmadźniana

Dźniana Sutra

Czyli dyskurs o poziomach duchowej wiedzy

Swami P. SaiSiwa


Dźniana Sutra - cz.8 - Pradźniana

12. Bodhidharmadźniana

Bodhidharmadźniana – droga Awatara.
Do tej pory poziomy wiedzy duchowej, o których pisałem klasyfikowała się jako Anubhawadźniana, czyli wiedza samemu doświadczona na wielu poziomach świadomości. Potrzebowałeś Mistrza duchowego, by omijać rafy i dostawać zachęty oraz inspirować się Jego przykładem. W Pradźnianie jest inaczej, tu wiedza, jej doświadczanie i sam doświadczający nie są różni, to jedno i to samo. Tu Pradźniana jest sama w sobie Boskim Mistrzem. Ty jesteś wiedzą o Sobie. Teraz naprawdę żadem Mistrz nie jest już ci potrzebny, nawet gdyby to był sam Budda, czy Bóg. Znika rozdzielność wiedzy i ciebie samego. Jesteś tylko ty w pełnej chwale kim-jesteś.

Ty jako Jaźń bez formy i ciała jesteś subtelniejszy niż doczesna Jaźń-świadek życia, który jest w istocie odbiciem Jaźni w intelekcie Buddhi. Życie ciebie już nie dotyczy. Już wiesz kim jesteś naprawdę, wolny, subtelniejszy niż cisza, poza wszelkim działaniem życia i jego wpływem. Poza wpływem czasu, poza wpływem karmy, poza wpływem nudy, gniewu, rozczarowań i poza wpływem jakiegokolwiek stanu psychicznego, poza wszelkimi zmianami. Życie to zwykła mara senna, zwykły żart, nieistotny... jednak wciąż jest. Dlaczego? Dlaczego zdemaskowana iluzja życia nie zniknęła? Dlaczego ta gra, ta zabawa wciąż się toczy przed twymi zmysłami? Dlaczego zmysły nie zniknęły i sam umysł? Ty jesteś ich podstawą, wiesz to, jesteś Życiem dla życia toczącego się przed twymi zmysłami. Dlaczego, skoro się od niego uwolniłeś nie zniknęło? Bowiem inni-ty też mają umysły i muszą wciąż w tej grze uczestniczyć. Ty-tutaj możesz tak uczynić dla siebie, że nie wracać do swojego umysłu i zmysłów. Wszystkie elementy muszą się wtedy rozpaść. Po trzech tygodniach niezwracania uwagi na ciało i umysł, rozpadają się na czynniki pierwsze. Scena życia-tutaj zniknęła... oto zakończenie w Pradźnianie, inaczej w Oświeceniu Dharmakaji.

Nie wszyscy tak kończą z iluzją życia, choć wielu tak to czyni. Kiedy byłem w tym stadium miałem jasny wybór i ten wybór z dwojga był tak lekki, oczywisty i prosty... a jednak zostałem tu na Ziemi dzięki mocy ślubowań bodhisattwy. Dam takie porównanie. Oglądasz w kinie film jako widz-dusza i nie możesz się od niego oderwać będąc pochłonięty totalnie sceną filmu-życia. Każdy widz ogląda ulubionego aktora (ciało-umysł), lub aktorkę z którego losami się utożsamia. Jedni pragną oglądać tych „twardzieli”, inni „bogatych”, inni „romantycznych” a jeszcze inni „lubieżnych” itd. Ci aktorzy nic nie mówią o tym, że w istocie to tylko film i jak od niego się oderwać, bo ich role na to nie pozwalają. Ty masz szczęście, bo dzięki swej dojrzałości za ulubieńca wybierasz jogina, ascetę co zdobywając wiedzę uświadomił ciebie-widza, że to tylko gra a teraz idzie do lasu i po raz ostatni medytuje i porzuca ciało. Uff! Koniec filmu dla ciebie i z tą wiedzą nie szukasz kolejnego seansu ale drzwi Wyjścia (Mokszy - Wyzwolenia) z tego kina-ziemskiego-życia. Teraz doceniasz tego aktora-jogina. Jego gra uwolniła ciebie ostatecznie. Dobrze wybrana rola do oglądania i jesteś wolny. Ale jakże trudno to pojąć na Ziemi, to znaczy będąc widzem-duszą uganiającą się za atrakcyjnymi rolami. Duszą, której zależy by aktor grał role miłosne, albo bogaczy, albo jedno i drugie naraz, itp. Przecież to tylko aktor! Nigdy nie byłeś ciałem ani umysłem, tylko się z nimi utożsamiasz. Myślisz o ich atrakcyjnych rolach i modlisz się o jeszcze atrakcyjniejsze, ale co to ma wspólnego z tobą-prawdziwym? Zupełnie nic! Kiedy to sobie uświadomisz, dzięki obserwacji roli wyrzeczonego jogina, zrozumiesz jak cenne jest jego wyrzeczenie. Zrozumiesz, że wyrzeczenie się świata jest kluczem do uwolnienia się od świata, teraz to oczywistość. Po zakończeniu tej roli popędzisz do drzwi wyjściowych by wreszcie po milionach lat ujrzeć Prawdziwe Światło Dzienne i „odetchnąć w promieniach słońca i śpiewie ptaków”. „Co za obłęd” pomyślisz. Przed kinem spotykasz ciekawego gościa. Po krótkiej pogawędce odkrywasz ze zdumieniem, że to Reżyser. Mówi: „jak myślisz, gdyby wszystkie role były bezproblemowe i szczęśliwe, to czy wyszedłbyś z tej kinematograficznej ciemnej nory?”. Mówi dalej: „Powiedz, dlaczego ty oglądałeś rolę jogina? Czyż nie miąłeś dość rozczarowań wszystkimi innymi niby-atrakcyjnymi rolami?”. Pomyślisz, ileż czasu, ileż milionów wcieleń musiałeś poświęcić by dostatecznie mocno się Rozczarować, by po te puste role już nigdy więcej nie sięgać. Jak cenny był dla ciebie ten jogin. On „żył” na ekranie tylko dlatego, że był widz-dusza dla niego, inaczej nie zaistniałby. Tak, na jedną rolę może patrzeć wiele dusz, i wiele się wyzwolić, choć nic o sobie nie wiedzą. Ale w logiczności przyczynowo-skutkowej filmu ta cenna rola jogina, cenna dla wszystkich widzów pochłoniętych w amoku oglądania wszystkiego co popadnie, ta przebudzająca rola nie wyskoczy jak filip z konopi. Zawierasz układ z Reżyserem, że wrócisz tam jeszcze na jakiś czas by podtrzymać zasadność roli jogina, mędrca, bodhisattwy, jakkolwiek zwał, dla dobra wszystkich pozostałych widzów. By krzyżować i wpływać, wręcz zakłócać i prowokować przez nich ich oglądane sceny i tym zwracać uwagę na rolę ciebie-jogina. Kiedyś inna widz-dusza przejmie to zadanie. Czy to problem dla ciebie? Już nie, bowiem nie identyfikujesz się z tą rolą ciała ani umysłu. Układ dotyczy podtrzymania tej roli, ale i nie wplątania ciebie przez Reżysera, co On ci oczywiście zagwarantuje. I tak powracając z Oświecenia w ludzkie życie stajesz się Awatarem, Bodhisattwą albo Tulku.

Czym jest Bodhidharmadźniana? To nie odejście, ale dla dobra wszystkich czujących istot podtrzymanie swej roli i ciągłe jej doskonalenie dla dobra wszystkich pozostałych jeszcze-widzów. Motyw przewodni doskonalenia może być różny, ale wracając do porzuconego umysłu aktora-jogina odkryjesz, jak bardzo jest on wciąż niedoskonały, niedopracowany. Powiesz, jakież to niezwykłe, że mając tak cząstkową mądrość wybrałem rolę jogina. Tak ci się wyda, bo już patrzysz inaczej. Bo inne zadania sobie stawiasz i nie istnieje dla ciebie problem pragnień i pożądań, przed którymi twój jogin-aktor uciekał do lasu w poszukiwaniu odcięcia od nich i spokoju. Przedtem mądrość miała służyć uwolnienia się od świata a teraz? Czemu ma służyć ta mądrość? Jest bezużyteczna, bo jesteś wolny od świata. Teraz trzeba się nauczyć żyć w Prawdzie, Satji będąc w świecie. Nauka zaczyna się niemal od zera, bo wszystko do tej pory było fałszem życia, z którego z sukcesem uciekłeś. Teraz chcesz grać Prawdę-o-Sobie w życiu.

Kim Jesteś? Jakież to oczywiste... kiedy nie działasz i opuszczasz iluzję życia. Ale aby żyć i działać ta odpowiedź nie wystarcza. Musisz się teraz dowiedzieć „Jakim Jesteś?”. To drugie fundamentalne pytanie, jeżeli postanowiłeś żyć dalej. Poznałeś swą Prawdziwą Naturę, poza wszelkim wpływem, wiesz czym jest. Ale jaka jest twoja Prawdziwa Natura, kiedy ma podjąć działanie? Działanie w istocie podejmuje umysł i on podlega treningowi. Prawdziwa Natura Jaźni jest odwieczna i niezmienna. Ten umysł musi się nauczyć ściśle żyć w zgodzie z twoją Prawdziwą Naturą w każdej sytuacji i wyzwaniu. Działać i żyć w doskonałej zgodzie i tak ujawni się kolejny cud, o którym Reżyser ci nic nie powiedział angażując cię w rolę Awatara. Tym cudem jest Przejawianie-Prawdziwej-Natury.

Zrozumiesz wtedy, że cały film, jego niezliczone odcinki były napisane właśnie po to! Choć niewielu do tego dojdzie. Błogość tego odkrycia załamie cię we łzach słodyczy. I jeszcze jedno, na fotelu teraz ujrzysz po raz pierwszy samego Reżysera by obejrzeć twoją rolę. Przedtem był na zewnątrz kina, teraz sam przyszedł obejrzeć twoją Wibhuti-rolę, twoją Amrity-rolę. To było Jego mistrzostwo świata dla ciebie w pisaniu całości życia scenariusza. Teraz jednak już wiesz, że życie jest nie tylko senną marą, ale że też może być „mistrzostwem świata” w przejawieniu Jakim-Jesteś w swej boskości. Oczywiście nie musisz się na to decydować. Po odkryciu w Pradźnianie, że życie to zwykła mara senna możesz już nie wracać. Z kolei przed uzyskaniem Pradźniany nie możesz tego ani odkryć ani skosztować.

Bodhidharmadźniana to droga przejawiania swej Prawdziwej Natury poprzez życie. Poprzez ciało, umysł i duszę. Do tego potrzebne jest tylko jedno – odsunąć od siebie Oświecenie. Musisz je poświęcić. Dlaczego? Bo inaczej, w stanie Satji jesteś tylko świadkiem, poza wpływem. Wtedy umysł nie może się zmieniać. Jest jaki jest i używasz go jakie jest. Musisz zejść ponownie do Premy, ściśle Maha-premy. Wtedy jesteś w stanie działania i wpływu. Uczucia i myśli wynikłe z identyfikacji z doświadczaniem teraz mogą modyfikować umysł. Tylko tak możesz zmieniać duszę, umysł i ciało. Niższe zejście w świadomości jest możliwe, kiedy masz więcej podstawowych spraw do załatwienia. Możesz też wziąć wiele obciążeń innych na siebie. Często tak się dzieje, tak jest i w moim przypadku. Innych tak wesprzesz a sam dokonasz rozwoju w sprawach, w których nawet nie nabroiłeś. ;)


Dzięki braniu części karmy innych na siebie możesz rozwinąć przejawianie aspektów boskości, które nie były wplecione w twoje żywoty, ale wiedz, że dla umysłu to nie jest łatwe i przyjemne, jednak twoja nieustraszoność naturalnie wesprze twój umysł :) W istocie masz wolność zagrania roli na każdym poziomie świadomości i duchowo cię to nie ograniczy. To znaczy, po odejściu do Siebie, Pradźniana zawsze wróci do ciebie. Generalnie jednak tutaj „rozwój” przejawiania (w cudzysłowie, bo już wiesz, że nie twój) odbywa się w ciągłym naprzemiennym cyklu w kolejnych żywotach: Prema-Satja-Prema-Satja... i to jest sedno tego rozwoju. Ten cykl może się odbyć nawet w jednym życiu. Tak było u mnie dlatego go odkryłem. Potem, po latach znalazłem potwierdzenie tego w pismach Śri Vasanthy Sai.

Tę drogę nazywam Siakti Marga. To droga doskonałości i mocy przejawiania Jakim-Się-Jest, poprzez całkowity kontakt w tym Kim-Się-Jest. Nazywam też Bodhi-bhakti, czyli inaczej Oświeconym-bhakti. To niezwykła i piękna droga Premy-Satji by w formie wyrazić cnoty bezforemnej Boskości. Ten stopień Oświecenia nazywam Premakaja. Tak właśnie mnie prowadzi Siakti, która sama mi podała nazwę tej ścieżki. Tutaj „Siakti” można tłumaczyć jako „w pełni mocy i doskonałości przejawienie cnót Bezforemnego w Formie”, inaczej Sagunabrahman. Jednak konkretna wybrana forma boskości, czy imię nie ma znaczenia, bowiem Bóg to Bóg, ten sam Reżyser, niezależnie od formy w jakiej się ujawni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz